Rolling Stock

Rolling Stock to ekonomiczna gra karciana, luźno inspirowana serią 18xx. Pewne podobieństwa są wprawdzie wyraźne, ale jednak powierzchowne. Natomiast istotną cechą wspólną jest głębia gry, dlatego warto się nią zainteresować!

Od dawna przymierzałem się do napisania o Rolling Stock, bo uważam ją za świetną grę. Jej niewątpliwymi zaletami są kompaktowość (o ile nie liczyć potrzebnych do gry pieniędzy, które w zależności od wybranej strategi mogą ważyć sporo) oraz opcja print’n’play. To drugie jest tym bardziej zaletą, że gra ma niewiele komponentów i są one łatwe do wykonania samemu.

Odwlekałem recenzowanie, bo chciałem grę lepiej poznać. Zmobilizowałem się jednak, gdy niedawno All-Aboard Games wydał Rolling Stock! (Co wedle mej orientacji nie zamknęło opcji print’n’play.) Gra kosztuje $40, wysyłka $13. Chyba, że zamówimy więcej gier, wtedy druga i dalsze wysyłki tylko po $4. Jakie mogą być te dalsze poza kolejnymi kopiami Rolling Stock? Ależ oczywiście Harzbahn 1873!

Miałem cichą nadzieję, że podobnie jak z wczorajszym wpisem o Harzbahn 1873 i tutaj będę pierwszym informatorem publicznym. Ale niestety ktoś mnie ubiegł i wczoraj na BoardGameGeek pojawiło się już ogłoszenie

Przejdźmy jednak do rzeczy!


W Rolling Stock wcielamy się – a jakże! – w inwestorów. Naszym celem jest oczywiście zdobycie największego majątku na koniec gry. Majątek zaś wyraża się poprzez gotówkę i wartość posiadanych firm prywatnych i udziałów. Pieniądze zdobywamy poprzez dochód z firm prywatnych, sprzedawanie firm prywatnych i dywidendy od udziałów w spółkach publicznych (oczywiście możemy też zarabiać na operacjach kupna/sprzedaży udziałów). Taki zgrubny opis musi jednoznacznie kojarzyć się z 18xx.

Dlatego też prędzej czy później zrodzi się pytanie: „skoro to gra karciana, to gdzie są tory?!”. Rolling Stock nie jest pierwszą grą karcianą „w klimacie kolejowym”. Wymienić tu można chociażby Railroad Barons, czy Trains. Nie znam zbyt dobrze innych tego typu gier, ale wydaje mi się, że Rolling Stock rozwiązuje problem torów bardzo oryginalnie i sprytnie. Żeby to jednak wyjaśnić muszę nieco lepiej opisać podstawowy „klocek” w tej grze, to jest firmy prywatne.

Otóż w grze występuje bardzo wiele firm prywatnych, podzielonych na kilka epok. Chociaż do każdej rozgrywki bierze się tylko losowy podzbiór firm prywatnych (czy jest on jawny czy ukryty – to dwa możliwe warianty gry). Firmy charakteryzują się przede wszystkim minimalną ceną zakupu z „rynku pierwotnego” (zakup dokonywany jest na drodze licytacji), widełkami cen zakupu przez spółkę, dochodem i synergiami. Owe synergie właśnie to cała ta sztuczka, którą za chwilę opiszę. (Ponadto firmy noszą nazwy rzeczywistych bytów z danej epoki. Na przykład w trzeciej epoce, odpowiadającej już skali firm krajowych znajdziemy między innymi PKP!)

Jak działają synergie? Synergia dwóch firm to dodatkowy dochód dla posiadacza obu tych firm. Firmy, które ze sobą jakoś „sąsiadują” w świecie rzeczywistym w grze mają synergię. Z kolejnymi epokami dochód dodatkowy z synergii rośnie, ale relatywny dochód synergii do dochodu własnego firm jest największy w początku gry. W ten sprytny sposób gracze mogą budować dobre układy bez planszy i torów. Po prostu muszą celować w korzystne synergie.

Tu pojawia się dodatkowy „niuans”. Otóż z synergii mogą korzystać tylko spółki, a nie gracze. Gracz nigdy nie dostaje bonusu z synergii. To powoduje, że firmy znacznie lepiej działają, gdy ich właścicielem jest spółka publiczna. Dlatego też gracze na ogół sprzedają firmy prywatne spółkom publicznym (bądź też formują spółki publiczne z firm prywatnych). Mamy tu zasadniczo dwie taktyki. Jedną jest uzyskanie jak największej kwoty za sprzedaż (każda firma prywatna ma pewien górny limit ceny sprzedaży, zależny od ceny bazowej). To daje duży zastrzyk gotówki dla gracza, ale jest raczej bolesne dla spółki kupującej. Na drugim biegunie jest sprzedawanie jak najtaniej (i tutaj jest limit dolny). Wybór właściwej taktyki mocno zależy od sytuacji w grze i ogólnej strategii gracza.

Firmy prywatne podzielone są na epoki. Z każdą kolejną firmy są droższe i dają większy dochód. Jednak wraz ze zmianami epoki stare firmy zaczynają być kulą u nogi. Gra realizuje to narzucając koszt utrzymania, który z kolejnymi epokami wyraźnie rośnie. Zwykle pierwszy koszt utrzymania można wytrzymać, firma nadal jest dochodowa, choć już ledwo co. Jeśli ma się dobre synergie, to i wzrost kosztu można wytrzymać. Kolejnego wzrostu nie da się jednak przetrzymać nawet z rewelacyjnymi synergiami. Takie firmy trzeba zamknąć – odpadają wtedy z gry. Jest to jednak dramat niezależnie od tego, czy ma je gracz czy spółka. Oczywiście nie chodzi tu o przejmowanie się losem zwalnianych ludzi – gramy w końcu inwestorów, a nie lewicowych aktywistów ;). Strata firmy to jednak strata wartości księgowej. Gracz uszczupla o tyle swój majątek (jaki miałby na koniec gry) no i oczywiście traci sposobność sprzedania firmy. Spółki podobnie, tracą na wartości księgowej, co przekłada się na spadek wartości giełdowej i niezadowolenie udziałowców.

Przejdźmy więc do spółek. Spółki mają udziały, liczba początkowych udziałów zależy tego z jak dużym kapitałem spółka startuje (czym większy tym więcej udziałów) i połowę początkowego pakietu kontroluje założyciel. Dyrektor określany jest na zwyczajowych zasadach: ten kto ma najwięcej udziałów, przejęcie wymaga „przebicia”. W dalszej grze spółki mogą emitować kolejne udziały zyskując gotówkę, nie mogą ich jednak potem wykupić. Spółka składa się z co najmniej jednej firmy prywatnej i ma swój kapitał. Wartość księgowa spółki określana jest jako suma wartości bazowych jej firm i jej kapitału. W zależności od liczby udziałów decyduje ona o wartości giełdowej spółki (to jest cenie udziału). Poza kupowaniem firm prywatnych od graczy i siebie na wzajem spółki muszą też dysponować kapitałem. Dochód jest zawsze zatrzymywany w kasie firmy, a następnie firma może wypłacić dywidendę (maksymalna wartość dywidendy jest określona w zależności od wartości giełdowej: czym wyższa wartość tym większa maksymalna dywidenda) z całego posiadanego kapitału. Tutaj zaznaczają się bardzo ciekawe zmiany w porównaniu do 18xx!

Giełda jest płaska. Jest to ciąg wartości z zakresu $0 (bankructwo) do $100 (jeden ze sposobów na wygranie gry). Przy tym daną wartość może posiadać tylko jednak spółka. Jeśli więc spółka wykonuje ruch na giełdzie i miałaby skończyć na wartości, która już jest zajęta przez inną spółkę, to przeskakuje na pierwsze wolne pole w tym kierunku, w jakim zmieniała wartość. To bardzo ciekawe rozwiązanie, pozwalające na mocno taktyczne zagrania przy dostosowywaniu się do bieżącego układu na giełdzie.

Dodatkowo operacje sprzedaży i kupna udziału (emisja przez firmę jest sprzedażą na rynek) modyfikują wartość giełdową. Jeśli kupujemy, to firma rośnie o jedno oczko (chyba że wystąpi wspomniane wyżej przeskakiwanie), a kupujący płaci nową cenę. Odwrotnie jest ze sprzedażą. Firma spada o jedno oczko, a sprzedający uzyskuje nową cenę. Nie ma więc tutaj charakterystycznego dla 18xx zakazu kupna udziału w rundzie, w której wcześniej sprzedawaliśmy udział tej samej spółce. Tutaj bowiem operacja sprzedaż-kupno powoduje stratę finansową gracza, sprzedaje bowiem taniej, a kupuje drożej. Wyjątkowo spodobał mi się ten zabieg!

W przeciwieństwie do „kanonu 18xx” tutaj spółka wypłaca dywidendę z majątku, a nie z dochodu. W 18xx jest tak, że wobec dochodu z danej rundy decydujemy, czy jest zatrzymywany w kasie (wartość giełdowa spada), czy wypłacany akcjonariuszom (wartość giełdowa rośnie). Zawsze wydawało mi się to dziwaczne i nieco mnie drażniło. I oto Rolling Stock w pięknym stylu rozwiązuje problem. Spółka zawsze dochód dopisuje do kapitału, a następnie wypłaca dywidendę z całego kapitału (o ile dyrektor tak zechce!). Spółka może więc przynosić nawet ujemny dochód (jeśli ma przestarzałe firmy), ale jak długo ma jakiś kapitał, to może wypłacać dywidendy. I to jest piękne!

Konsekwencją swobody wypłacania dywidendy jest zmiana sposobu wartościowania spółek. Wartość księgowa spółki określa się na podstawie jej majątku (firmy + kapitał). Wartość giełdowa zaś to liczba udziałów przemnożona przez wartość udziału. Dalej w zależności od relacji wartości giełdowej do tej wartości księgowej, giełdowa zmienia się spadając lub rosnąć. Ale przesuwa się (w obu kierunkach) o maksymalnie dwa oczka (nie licząc ewentualnego przeskakiwania). W ten sposób dyrektor może nadwyrężyć spółkę konsumując jej kapitał na dywidendy zamiast rozwój, ale skutkiem tego jej wartość giełdowa zacznie szybko spadać. Ponownie jest to miła odmiana od 18xx, gdzie wartość giełdowa jest raczej sztuczna – a już szczególnie w tytułach takich jak 1830: Railways & Robber Barons, gdzie wartość zmienia się tylko w zależności od wypłaty/wstrzymywania, a nie wielkości wypłaty. Tutaj wartość giełdowa znacznie lepiej odzwierciedla faktyczną wartość spółki, a nie tylko historię dywidend. Podobnie trudniej jest niszczyć wartość spółki operacjami kupna-sprzedaży, bo raz, że wiąże się to ze stratą finansową, a dwa, że jeśli zaniżymy wartość giełdową spółki w porównaniu do jej wartości księgowej, to spółki będzie sama odzyskiwać wartość giełdową, aż do przywrócenia równowagi.


Podobieństwa do 18xx są więc istotnie raczej powierzchowne. Sposób operowania spółek i działanie giełdy są mocno inne. Co więcej, uważam, że to bardzo ciekawe rozwiązania, które należałoby adaptować w dalszych tytułach.

Na zakończenie jeszcze raz gorąco polecam ten tytuł. Rolling Stock to świetna gra, w dodatku mała i potencjalnie tania (dla tych z drygiem do samoróbek)